
W Polsce problem dzikich wysypisk w lasach jest powszechny. Praktycznie w każdym lesie znajdą się takie.
Można zastosować proste rozwiązanie – zakamuflowany monitoring i surowe kary dla przyłapanych. Na przykład kara 5 tys. złotych dla przyłapanego i to wystarczy, aby taką kamerę przez rok utrzymać, albo dłużej.
Czujnik powiadamiający, że działo się coś niezwykłego przy danej kamerze, na danym widoku. Wtedy nie trzeba siedzieć całe dnie i obserwować, albo poświęcać czasu, aby obejrzeć przyspieszone.
Kamery nagrywają ostatnie 48 godzin i dane się usuwają, a jak jest wykrywa podejrzana aktywność, to dane się zapisują i wtedy ktoś sprawdza. To nie jest skomplikowane technicznie, w dzisiejszych czasach to jest banał. Wiadomo że może np. wykryć aktywność, gdy pojawią się zwierzęta, ale po to są ludzie, aby to zweryfikować.
Po pierwsze środowisko by na tym zyskało, po drugie państwo by zarobiło, bo idiotów wywożących śmieci do lasu nie brakuje.
Można byłoby też postawić dodatkowe kamery w miejscach potencjalnych wysypisk. Każdy leśniczy takie wskaże.
Nie liczę na to, aby ten rząd takie rzeczy wprowadził, ale może jakiś następny. Obecny działa raczej w drugą stronę.
3 komentarzy
Pomysł jest kapitalny, ale te warchlaki u władzy raczej nie to pójdą, tam byleby tylko usiedzieć na stołkach 4 lata i pogadać na jakieś emocjonalne, absurdalne tematy.
Ludzie, którzy rządzą tym krajem, nie mają pojęcia o technologiach. Oni najwyżej mogą przyjąć uchwałę, aby przy wysypiskach ustawić znak krzyża i to odstraszy przestępców i przy okazji zabije bakterie.
Teraz modne są tzw. fotopułapki i coraz więcej ludzi się łapie.